[WYWIAD] Muszę się pokazać, aby można było mnie znaleźć. Rozmowa z Karoliną Klinowską

Jak się reklamować w zawodzie korektora? Promowanie własnej działalności nie jest łatwe, gdy się jest introwertykiem. Ale są takie osoby, którym ta sztuka się udaje. O tym, jak prowadzić biznes, gdy nie masz odwagi się pokazać, rozmawiam z Karoliną Klinowską, absolwentką kursu Zostań korektorką.

Czy możesz nam opowiedzieć o sobie? Co robiłaś, zanim zaczęłaś pracować w zawodzie korektora?

Moja kariera zawodowa właściwie od samego początku związana jest z tekstami. Na ostatnim roku studiów pracowałam w firmie produkującej kursy e-learningowe – sprawdzałam je nie tylko pod kątem poprawności językowej, lecz także technicznej, funkcjonalnej. To było bardzo ciekawe doświadczenie, wiele się tam nauczyłam. Poznałam proces produkcji szkoleń zdalnych od kuchni. Współpracowałam wtedy bezpośrednio z grafikami, informatykami – to wiele daje, gdy widzisz, jak powstaje produkt, na co zwracają uwagę inni (bo raczej nie na przecinki).

Pracowałam także w firmie turystycznej – byłam odpowiedzialna za treści umieszczane na stronach internetowych, obsługiwałam stronę anglojęzyczną, współpracowałam z tłumaczami innych wersji językowych, przygotowywałam teksty marketingowe i promocyjne. I znów była to praca ze słowem. W międzyczasie robiłam korekty tekstów naukowych lub branżowych dla znajomych.

Co sprawiło, że postanowiłaś się zająć korektą i redakcją?

Muszę przyznać, że decyzję o tym, by zacząć pracować w zawodzie korektora, podjęłam stosunkowo późno. Dziwię się sama sobie, że zwlekałam tak długo, bo przecież wcześniej pracowałam już ze słowem pisanym.

Dopiero w trakcie urlopu wychowawczego, który zazwyczaj jest katalizatorem zmian w przypadku kobiet, pomyślałam, że muszę coś zmienić. Nie chciałam wracać na etat, wolałam elastycznie rozporządzać swoim czasem, aby móc zająć się dziećmi.

Zrobiłam rozeznanie, podpytałam moich dotychczasowych klientów, czy mieliby dla mnie stałe zlecenia. Okazało się, że pomysł jest dobry. Utwierdziłam się w tym przekonaniu po kursie Zostań korektorką. Kwestie marketingowe były dla mnie wyzwaniem, ale część merytoryczna tego szkolenia podniosła mnie na duchu. Zresztą współpraca z Patrycją trwa do dziś, co mnie bardzo cieszy.

Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

Wbrew pozorom to nie jest łatwe pytanie. Lubię to, że robię to, co lubię. Uwielbiam czytać, dzień bez przebiegnięcia wzrokiem choćby po kilku zdaniach jest wybrakowany. Oczywiście, nie zawsze czytam to, co mnie żywo interesuje. Wtedy skupiam się po prostu na tym, by dobrze wykonać swoje zadanie. Czasem tak jest lepiej, fabuła nie rozprasza.

Lubię to, że każdy tekst jest inny, niepowtarzalny. Dzięki temu nieustannie się uczę – i nie chodzi tylko o warsztat redaktorski, ale o nabywanie wiedzy z innych dziedzin. Czasem zdarzają się perełki, wtedy doznaję swoistego poczucia sensu tego, co robię. Praca w zawodzie korektora jest bardzo rozwojowa!

Lubię też to, że mogę zajmować się dziećmi, zawieźć je na dodatkowe zajęcia, iść z nimi do lekarza, kiedy tego potrzebują – sama rozporządzam czasem pracy. Wiadomo, że zlecenie trzeba wykonać w terminie, ale ten tryb pracy daje mi pewną elastyczność.

Czy możesz nam opowiedzieć o rodzajach treści, które poprawiasz? Czy masz niszę?

Pamiętam, jak w trakcie kursu Zostań korektorką podkreślałaś to, żeby znaleźć własną niszę. Chyba nie jest jednak bardzo zaskakujące, że na początku prowadzenia działalności na własny rachunek nie można być zbyt wybredną. W moim przypadku to nisza znalazła mnie. Z racji mojego filozoficznego wykształcenia często sprawdzam teksty naukowe (filozofia, teologia, nauki humanistyczne). Tym studiom zawdzięczam dobry warsztat metodologiczny; profesorowie byli bardzo wymagający, jeśli chodzi o wytyczne redakcyjne dotyczące prac pisemnych (np. sporządzanie bibliografii). Współpracuję również ze stowarzyszeniem ekologicznym, więc problematyka dotycząca ochrony środowiska jest mi również bliska (nie tylko zawodowo). Ostatnio czytam sporo tekstów marketingowych.

Nie chciałabym się jednak całkiem zamknąć w wąskiej niszy, aby nie popaść w rutynę, która bywa zdradliwa. Wydaje nam się wtedy, że już wszystko wiemy, a to jest jedynie złudne wrażenie. Dlatego cieszę się, gdy od czasu do czasu dostaję do redakcji np. beletrystykę. To taka odświeżająca zmiana otoczenia.

Jaki był najciekawszy lub najbardziej nietypowy projekt, przy którym pracowałaś?

Niedawno trafiło mi się zlecenie z branży kulinarnej, a właściwie spożywczej. Miałam do sprawdzenia między innymi teksty na stronę internetową. Klient wysłał mi paczkę z konfiturami do degustacji – przepyszne. To było bardzo miłe i zaskakujące. Mogłam spróbować produktu z oferty i dzięki temu wiem, że przygotowana treść nie była jedynie zgrabnie ujętym tekstem reklamowym.

Jak znalazłaś pierwszego klienta?

Tak jak wspominałam, pierwszych klientów miałam jeszcze przed założeniem firmy. Właściwie mogę powiedzieć, że mam to szczęście, że to oni znaleźli mnie. I dzięki temu zaczęłam brać pod uwagę korektę i redakcję jako źródło utrzymania, a nie tylko dodatkowe zajęcie.

Czego się najbardziej bałaś, rozpoczynając pracę zawodzie korektora? Jak sobie z tym poradziłaś?

Obawiałam się tego, czego większość zaczynających się boi – że nie będę miała klientów, że nie będzie wystarczającej liczby zleceń, że konkurencja jest duża, że się nie przebiję. Wciąż słyszymy, że obraz wypiera słowo pisane, że coraz mniej ludzi czyta książki. Może to i prawda, ale jednocześnie coraz więcej firm działa w intrenecie, prowadzi strony firmowe, blogi branżowe, a te mają się dobrze. Dopóki inni piszą, publikują (niekoniecznie w tradycyjnej formie), będzie zapotrzebowanie na usługi korektorów i redaktorów.

Pamiętam, że martwiłaś się o to, jak sobie poradzisz z marketingiem. Jak przezwyciężyłaś ten strach?

To nadal nie jest coś, co należy do moich ulubionych zajęć. Muszę się wtedy oderwać od tego, co lubię robić – od korekty czy redakcji bieżącego tekstu. Ale widzę wymierne korzyści – nawiązywanie relacji biznesowych, różnych znajomości. Muszę się pokazać, aby można było mnie znaleźć. Taki jest koszt pracy w zawodzie korektora. Na szczęście to ja wybieram kanały komunikacji, które mi odpowiadają. Jestem tam, gdzie czuję się dobrze. Korzystam też z pomocy grafika, więc nie wszystko muszę robić sama. Ty, Patrycjo, motywowałaś mnie na początku, za co bardzo Ci dziękuję. Myślę, że nie zaczęłabym prowadzić bloga na stronie firmowej, gdybyś mnie do tego nie namówiła. Ostatnio, niestety, nie mam za wiele czasu na nowe wpisy, ale cieszę się, że odważyłam. Dla mnie blog jest świetnym sposobem promocji firmy.

Co Twoim zdaniem jest najtrudniejsze w zawodzie korektora?

Czytałam wywiad z Teresą Kruszoną, do którego niejednokrotnie się odwoływałaś w swoich wypowiedziach. Myślę, że najtrudniejsze jest zachowanie pokory – stanięcie w prawdzie przed samą sobą. Nie wszystko wiem, nigdy nie będę wszystkiego wiedziała. Można tylko ciągle się uczyć, doskonalić warsztat i słuchać tych, którzy wiedzą trochę więcej. Język jest żywy, ciągle się zmienia – to nie jest ujma, że się czegoś nie wie, ważne, by wiedzieć, gdzie szukać odpowiedzi.

Jaką radę dałabyś komuś, kto chciałby się zajmować korektą lub redakcją, ale się boi?

Chyba nie dam na to pytanie satysfakcjonującej odpowiedzi. Wszystko zależy od tego, czego dotyczy ten strach. Kwestii organizacyjnych, np. związanych z księgowością, prawnych, marketingowych czy merytorycznych? Gdy zidentyfikujemy źródło tych obaw, wtedy łatwiej jest coś podpowiedzieć.

Nie chciałabym popaść w moralizatorski ton, więc odpowiem na podstawie własnego przykładu. Dobrze jest się sprawdzić. Cenne było dla mnie to, że wcześniej wykonywałam już korekty tekstów – to sprawiło, że czułam się dość pewnie merytorycznie. Oczywiście, to działa w dwie strony. Wiedziałam też, że sporo się jeszcze muszę nauczyć, i zastanawiałam się, czy umiem wystarczająco dużo, by uczynić z korekty moje główne źródło dochodu. Ale myśląc w ten sposób, można nigdy nie wykonać pierwszego kroku.

Znalezienie niszy też pomaga – wtedy wiem, że w czymś się specjalizuję. Jakąś dziedzinę znam lepiej niż inni.

Kurs korekty był dla mnie cennym doświadczeniem. To był ten moment, w którym mogłam sobie powiedzieć: „kiedy, jak nie teraz?”. Potem starałam się dać z siebie wszystko i nie popaść przy tym w perfekcjonizm, a zarazem zachować dystans, bo nie ma ludzi nieomylnych.

Z czego jesteś dumna?

Moja mała firma istnieje już trzy lata – w dodatku pierwszy rok działalności zbiegł się z początkiem pandemii. Trochę się wtedy obawiałam, że coś może jednak pójść nie tak. Niepotrzebnie.

Cieszę się, że daję radę połączyć pracę z wychowywaniem dzieci. Widzę, że to funkcjonuje sprawnie. Jestem dumna z siebie, gdy klienci do mnie wracają – to znaczy, że są zadowoleni z mojej pracy, z tego, co i jak robię.

Jak godzisz obowiązki mamy i pracę korektora?

O tym już napomknęłam. Zawód korektorki pozwala mi właśnie łączyć obowiązki mamy i pracę. Co prawda, czasem muszę przysiąść do zlecenia późnym wieczorem, jednak to właśnie ten rodzaj pracy pozwala mi decydować o kolejności zadań.

Tu przychodzi mi do głowy jeszcze jedna myśl. Nie prowadzę (jeszcze) dużej firmy, ale tak naprawdę tylko ja jestem dla siebie ograniczeniem – obowiązki domowe, moje dodatkowe zajęcia, inne zobowiązania. Gdy w wakacje chciałam spędzić więcej czasu z dziećmi, brałam mniej zleceń albo negocjowałam dłuższy termin. To, ile jestem w stanie zrobić, zależy ode mnie. Dlatego rozmiar działalności zawodowej jest taki, jaki na dany moment mogę i chcę mieć.

Jaki komplement ucieszył Cię jako korektorkę?

Gdy usłyszałam, że jestem drobiazgowa, że zwracam uwagę na szczegóły, to się uśmiechnęłam. To jest komplement. Albo że dostrzegam coś, na co inni nie zwracają uwagi. I nie chodzi mi tu o czepialstwo, bo to zaletą nie jest. To trochę śliski temat. Staram się nie poprawiać błędów, gdy nie jestem o to proszona. To znaczy – koryguję, gdy otrzymuję zlecenie. Jest różnica między edukowaniem a czepianiem się. Kiedyś klient mi napisał, że tak szybkiej korekty jeszcze nie otrzymał. To mnie ucieszyło. Wrócił potem do mnie.

Ale czasem sama coś przeoczę. To zawsze boli, irytuje. Wbrew pozorom patrzymy przez okulary naszych doświadczeń. Jeśli ktoś nie ma do czynienia z pracami naukowymi, to bibliografia może być dla niego wyzwaniem. Dlatego cieszę się, gdy trafiają mi się klienci, których zlecenia zmuszają mnie do wyjścia poza znane mi już ramy. Praca w zawodzie korektora może być naprawdę satysfakcjonująca.


Karolina Klinowska
Patrycja Bukowska