fbpx

[PODCAST #005] Jak zostałam korektorką. Moja historia

Moja historia. Jak to wszystko się zaczęło? Dokąd doprowadziła mnie ta droga? Czy nie żałuję podjętych decyzji? W tym odcinku dzielę się wnioskami po 15 latach prowadzenia firmy.

Jak zostałam korektorką

Nawet najmniejsze sukcesy trzeba odnotowywać. Nawet najmniejsze sukcesy trzeba celebrować. A co zrobić, gdy sukces jest wielki? Wtedy potrzebne jest prawdziwe święto!


3 listopada 2006 roku założyłam pierwszą w Polsce firmę korektorską.
Mam za sobą wiele lat doświadczeń – kilka trudnych chwil, ale przede wszystkim dużo sukcesów. Ciężko pracowałam przez te lata, sporo osiągnęłam, więc i świętowanie jest na całego. Chcesz poznać moją historię?

O czym jest ten odcinek podcastu?

W tym odcinku dzielę się moimi wnioskami po 15 latach prowadzenia firmy. 

  1. Czym się zajmowałam, zanim zostałam korektorką
  2. Jak zostałam korektorką
  3. Jakie miałam obawy
  4. Jak zdobyłam pierwszego klienta
  5. Dlaczego zdecydowałam się na współpracę z korporacjami i dokąd mnie ona doprowadziła
  6. Współpraca z self-publisherami
  7. Szkolenia dla korektorów
  8. Przeprowadzka do Hiszpanii
  9. Praca zdalna

Transkrypcja

Ten odcinek jest wyjątkowy, ponieważ publikuję go w dniu, w którym obchodzę kolejną rocznicę założenia firmy.

Dziś opowiem Ci historię, której jeszcze nikomu nie opowiadałam. Podzielę się z Tobą tym, jak wyglądały początki mojej działalności i dokąd mnie ta praca doprowadziła.

Zanim zostałam korektorką

Historia firmy rozpoczęła się w 2006 roku. Jednak moja miłość do języka trwa od dzieciństwa. Od dziecka dostrzegałam błędy, których inni nie widzieli. Poprawiałam teksty pisane przez moich rodziców, znajomych. Uwielbiałam czytać. 

Od najmłodszych lat pochłaniałam książki. Moi rodzice mieli bardzo dużą biblioteczkę. Jako kilkuletnie dziecko, niepotrafiące jeszcze wyraźnie mówić, codziennie podchodziłam do niej i pytałam: A gdy będę duża, to będę mogła czytać te książki? Na komunię dostałam od cioci polonistki słownik ortograficzny. Może to był znak? 

W szkole byłam jedną z najlepszych uczennic w klasie, dyktanda pisałam bezbłędnie. Świetnie radziłam sobie z językami. Maturę rozszerzoną z hiszpańskiego zdałam najlepiej w szkole – na ocenę celującą. Jednak zafascynowałam się chemią i rozpoczęłam studia na wydziale Chemii, Biologii i Nauk o Ziemi na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po dwóch latach przekonałam się, że z matematyką jest mi nie po drodze i wróciłam do mojej pierwszej miłości – do tekstów. Ostatecznie zostałam magistrem dziennikarstwa i magistrem teologii. Ukończyłam też podyplomowe studia z dziennikarstwa i retoryki. Skończyłam również studia podyplomowe na kierunku andragogika oraz coaching i tutoring w edukacji.

Kariera dziennikarska

Pierwsze pieniądze ze słowami zarobiłam jeszcze w czasie studiów, pracując na zlecenie dla krakowskich redakcji prasowych. Tworzyłam reportaże, przeprowadzałam wywiady (dzięki mojemu reportażowi świat dowiedział się o sporze Wojciecha Gąsienicy Byrcyna z PKL o ziemię na Gubałówce), pisałam artykuły, robiłam transkrypcje. I poprawiałam błędy w tekstach kolegów. Za pierwszą wypłatę kupiłam sześciotomowy Wielki słownik języka polskiego PWN.

Po studiach wyszłam za mąż i urodziłam córkę. Urlop macierzyński szybko się skończył i trzeba było pomyśleć o pracy.

Pewnego zimowego wieczoru na początku 2006 roku stwierdziłam, że skoro wszystkich wkoło poprawiam, tworzę teksty, to dlaczego nie miałabym zacząć na tym zarabiać, pracując dla siebie.

Pierwsza w Polsce firma korektorska online

Znalazłam szkolenie organizowane przez fundację wspierająca kobiety na rynku pracy i udało mi się dostać dotację. Tak powstała pierwsza w Polsce firma korektorska online – Studio Editorial. Dlaczego taka nazwa?

Bo editorial to po hiszpańsku wydawnictwo. A ja od liceum byłam zafascynowania Hiszpanią i jej językiem.

Teraz prowadzę międzynarodowy biznes – poprawiam teksty, wydaję książki, prowadzę szkolenia językowe, przygotowuję korektorów do pracy w zawodzie. Ale na początku tak nie było. 

Kiedy zaczynałam, mówili mi, że ciężko znaleźć pracę w tym zawodzie, że każde wydawnictwo ma swoich korektorów, że pracują tylko stacjonarnie, że muszę mieć wykształcenie polonistyczne, że nie zarobię na życie czytaniem, a tym bardziej w ramach własnej firmy. Ale gdy zdobyłam pierwszego klienta i zarobiłam ponad 30 tysięcy złotych w ciągu miesiąca, a potem najbardziej znane marki ustawiały się do mnie w kolejce, wtedy dziesiątki osób zamarzyły o takiej pracy. Na szczęście mąż i rodzice od początku we mnie wierzyli i we wszystkim mnie wspierali.

Ale po kolei.

W 2006 roku nikt w Polsce nie słyszał o Facebooku, a tym bardziej o Instagramie czy LinkedInie. Jedynym sposobem, by świat się o mnie dowiedział, było stworzenie strony internetowej. Ale to też nie gwarantowało pozyskania wielu klientów – internet w naszym kraju istniał zaledwie od 10 lat.

Pierwsze 2 miesiące siedzieliśmy z mężem każdego wieczoru i wpisywaliśmy stronę internetową do katalogów (tak kiedyś wyglądało pozycjonowanie!).

Jak zdobyłam pierwszego klienta

Minął listopad, mijał grudzień. Dzień przed Wigilią zadzwonił telefon. Cieszyłam się jak dziecko, choć to było tylko pytanie o ofertę. Niestety nic z tego nie wyszło. W styczniu dostałam e-maila. Towarzystwo Ubezpieczeń Allianz zaprasza do udziału w przetargu. Tak właściwie to był konkurs ofert. Zaproponowałam dość wysoką stawkę (tak mi się przynajmniej wydawało) i błyskawiczny termin realizacji. Nie miałam klientów, więc byłam dyspozycyjna.

Wygrałam przetarg. Zupełnie nie mam pojęcia, jak to się stało. Nie studiowałam polonistyki, nie miałam żadnego doświadczenia w prowadzeniu biznesu ani żadnych referencji od klientów, nie miałam też znajomych w Allianz, więc nikt mnie nie polecił. 

Współpracę zaczęliśmy w lutym 2007 roku. Moja firma miała 3 miesiące.
Pierwszym zleceniem była korekta wszystkich dokumentów w związku ze zmianą ustawy ubezpieczeniowej. Musiałam zatrudnić wtedy na umowę zlecenia 6 korektorek – ich oferty znalazłam na portalach ogłoszeniowych. W ciągu miesiąca przeczytałyśmy ponad 3000 (!) warunków ubezpieczeń i regulaminów. 

To był skok na głęboką wodę. Przeżyłam wyłącznie dzięki pomocy męża, który pomógł mi zapanować nad stroną logistyczną tego zlecenia. 

Zarobiłam na tym zleceniu ponad 30 tysięcy złotych. I wiedziałam już, że cokolwiek się wydarzy, nie poddam się, bo korekta może być prestiżowym i dobrze płatnym zawodem.

Ponieważ na rynku nie było żadnej firmy korektorskiej, a internet w Polsce dopiero się rozwijał, szybko znalazły mnie inne firmy, którym zależało na profesjonalnym wizerunku.

W kwietniu 2007 roku nawiązałam współpracę z BZ WBK (obecnie Santander). Podobnie jak w przypadku Allianz – też klient znalazł moją stronę w internecie. Nie było to trudne, bo nie miałam konkurencji w sieci.

Zleceń przybywało. Wkrótce moje portfolio pełne było największych korporacji finansowych i spółek notowanych na polskiej giełdzie:

KPMG, Warta, PKN Orlen, Giełda Papierów Wartościowych, PLL LOT, Deutsche Bank, Raifaissen Bank, Generali, Związek Banków Polskich…

Pojawiły się też inne znane firmy: Puma, Qatar Airways, Tauron, Volvo, Decathlon, Siemens, Volkswagen, Pracuj.pl. I jeszcze kilku innych, o których nie mogę wspominać ze względu na klauzulę poufności.

Nie tylko z korporacjami współpracowałam. Udało mi się zdobyć całkiem sporo klientów indywidualnych. Pochodzą z wielu różnych polskich miast, z Francji, z Irlandii, Niemiec, Hiszpanii, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Rosji, Czech Słowacji. ale też z tak odległych miejsc, jak Egipt, Mozambik, Zjednoczone Emiraty Arabskie, RPA, Stany Zjednoczone czy Islandia. 

Nie mówię Ci tego po to, by się chwalić. Chcę Ci pokazać, że nawet prowadząc tak niszowy biznes jak korekta tekstów w języku polskim (i to na dodatek ograniczony przede wszystkim do branży finansowo-prawnej i marketingowej), możesz znaleźć klientów i zarobić na swojej pasji.

Oferta dla self-publisherów

Ten początek był zaskakujący. Ale pierwsze kroki były błądzeniem we mgle i poszukiwaniem właściwej drogi. Nie przypuszczałam wtedy, że doprowadzi mnie ona tak daleko, w tak nieoczekiwane miejsce.

Mijały lata. Poznawałem rynek wydawniczy, uczyłam się zasad poprawności językowej, marketingu.

W 2007 roku robiłam redakcję książki. Klientka chciała ją wydać, ale nie miała pojęcia, jak wygląda proces wydawniczy. Poprosiła więc o pomoc. I tak w mojej ofercie pojawiła się usługa polegająca na wspieraniu self-publisherów. Ten sposób wydawania książek w Polsce jeszcze raczkował. 

Jakie błędy poprawia korektor

Szkolenia dla korektorów

W 2012 roku na prośbę moich klientów korporacyjnych zaczęłam prowadzić szkolenia stacjonarne. Szkoliłam Wartę, grupę Pracuj.pl, Wojskową Akademię Techniczną. 

Wkrótce pojawiły się też indywidualne szkolenia otwarte dla korektorów i redaktorów. Czasem wyjeżdżałam do Warszawy, czasem organizowałam szkolenia w Krakowie. Wciąż osoby (głównie kobiety) z różnych stron Polski pytały o szkolenia z korekty tekstów, ale chciały, bym przyjeżdżała do nich. Wiedziałam, że coś z tym trzeba zrobić, ale nie miałam pojęcia, jak to zorganizować.

Po 4 latach czułam się coraz bardziej zmęczona takim trybem pracy. Wciąż byłam praktykującym korektorem, a jednocześnie stałam się szkoleniowcem. Dodatkowo jedna z agencji reklamowych, z którą współpracowałam, wymagała regularnego dojazdu do swojego biura kilka razy w tygodniu.

Dłużej nie chciałam tak funkcjonować. Nie chciałam jeździć po Polsce. Rynek korektorski się zmieniał. Zmieniał się też mój biznes. Znalazłam mentorkę, która pokazała mi, jak mogę rozwinąć swój biznes.

W 2016 roku stworzyłam nową markę pod roboczą nazwą Zapanuj nad słowami, wykupiłam domenę bookowska.pl i zaczęłam przenosić moje szkolenia stacjonarne do sieci

Prowadziłam webinary na temat poprawności językowej i zasad komunikacji. Stworzyłam też pierwszy kurs online o kreatywnym pisaniu. W tym czasie pomogłam dwóm znajomym polonistkom założyć firmę korektorską i podzieliłam się z nimi swoim doświadczeniem. I wtedy wpadłam na pomysł, żeby do szkolenia dla korektorów dołączyć moduł biznesowy. I tak w 2017 roku powstał pierwszy w Polsce kurs online przygotowujący do pracy w zawodzie korektora – Zostań korektorką. Cieszy się on coraz większym powodzeniem. Często słyszę od kursantek, że dzięki mnie ich życie zmieniło się o 180 stopni i że wreszcie czują, że znalazły swoje miejsce i mają wymarzoną pracę, i to właśnie daje mi największą satysfakcję!

O tym, że wejście na rynek szkoleń i kursów online jest dobrym pomysłem, wiedziałam już kilka lat wcześniej, gdy prowadziłam szkolenia stacjonarne dla korektorów. Wtedy jednak technologia mi nie sprzyjała. W 2016 roku szlaki były już przetarte. 

Moje życie też się zmieniło dzięki temu kursowi. I dzięki mojej mentorce – to jej wsparcie sprawiło, że uwierzyłam w siebie i sięgnęłam po swoje.

Przeprowadzka do Hiszpanii

W liceum trafiłam do klasy o profilu hiszpańsko-niemieckim. Zdawałam rozszerzoną maturę z hiszpańskiego. Nauczycielka zaraziła prawie cala klasę pasją do tego kraju i języka. Już wtedy zaczęłam marzyć o tym, by przeprowadzić się do Hiszpanii. Marzyłam, ale nie przypuszczałam, że uda mi się te marzenia spełnić.

Lata 2015–2019 całkowicie zmieniły moje podejście do prowadzenia biznesu. Szkoliłam się z zasad marketingu u najlepszych na rynku. Moja działalność gospodarcza zamieniła się w spółkę. Moim wspólnikiem i partnerem biznesowym został mój mąż, choć nieoficjalnie wspólnie prowadzimy firmę od początku.

Te zmiany w strategii biznesu przyczyniły się do tego, że wreszcie mogłam zrobić coś, o czym marzyłam od czasów liceum – w 2019 roku zamieszkałam w Hiszpanii. Pracuję na własnych zasadach i w miejscu, o którym marzyłam. 

W kryzysowym roku 2020 przychody mojej spółki przekroczyły 900 tysięcy złotych. Zatrudniam księgową, korektorki, menadżerkę projektów i wirtualną asystentkę. Przy projektach wydawniczych współpracuję z grafikami i ilustratorami. A kwestiami technicznymi, księgowymi i logistycznymi zajmuje się mój mąż. On też deleguje zlecenia pracownikom i zarządza firmowymi finansami. Ja się do takich zadań nie nadaję, a on znakomicie się sprawdza w tej roli. 

Odkąd zamieszkałam w Hiszpanii, często pojawiają się pytania, o to, dlaczego się przeprowadziłam, co mnie do tego skłoniło, czy z korekty można się utrzymać za granicą.

Praca zdalna

Jak wygląda moja praca tutaj? Czy coś się zmieniło po przeprowadzce? Jeżeli chodzi o pracę, to nie zmieniło się wiele. Pracuję 4–5 godzin dziennie (z wyjątkiem miesięcy, w których prowadzę kurs).

Praca zdalna ma tę zaletę, że można pracować z dowolnego miejsca na świecie. Ale też daje złudzenie luzu. Niektórzy wyobrażają sobie, że korektor siedzi na fotelu, pod kocem, popija herbatę z miodem, czyta najlepsze powieści, raz na jakiś czas wstawi przecinek i jeszcze mu za to płacą. To mit. Korekta jest pracą wymagającym skupienia. Nie czytasz dla przyjemności. Musisz się skupić na każdej literze, na każdym znaku.

Nie można ulegać takim wizjom. 

Praca zdalna ma też wady. Wiele osób uważa, że pracować zdalnie mogą tylko osoby niezwykle zdyscyplinowane. I coś w tym jest. Trzeba wyznaczyć sobie granicę. Trudno jest utrzymać higienę psychiczną, dlatego wprowadzenie pewnych zasad jest niezbędne. Jeśli myślami jesteś ciągle w pracy, jeśli nie umiesz przestać myśleć o zleceniach, klientach, to szybko Cię to wykończy.

Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak planować dzień, by mieć czas na życie, przeczytaj artykuł o tym, jak organizować pracę zdalną.

Pandemia pokazała wielu osobom, że można pracować online. Coraz więcej biznesów przenosi się do sieci. Ja pracuję w taki sposób od 2006 roku i nie zamieniłabym mojej pracy na żadną inną. Moja rzeczywistość jest taka, jaką sobie wymarzyłam. 

Czas na podsumowanie

Od 2006 lat w ramach własnej firmy poprawiam teksty, wspieram self-publisherów w spełnianiu ich marzeń o własnej książce, uczę, jak pisać, jako mentor szkolę korektorów i pokazuję, jak spełnić swoje marzenia i zarabiać na czytaniu.

15 lat. To dużo czy mało? Gdy przypominam sobie, co działo się na początku tej drogi, i gdy widzę to, co dzieje się teraz, łapię się za głowę! Przez prawie 2 dekady sposób prowadzenia biznesu online zmienił się radykalnie, ale na szczęście coraz więcej osób pisze i coraz więcej osób potrzebuje pomocy. Korektorzy są nadal potrzebni.

Cieszę się, że jestem matką chrzestną wielu korektorskich firm. 

Przyznam, że nie obchodziłam ani 1., ani 5. urodzin. Dopiero o 8. napisałam coś zdawkowo na Facebooku (gdy zakładałam działalność, Facebook w Polsce jeszcze nie istniał!). Planowałam z pompą obchodzić 10-lecie powstania pierwszej w Polsce firmy korektorskiej, ale niestety przeszkodził mi w tym sportowy mercedes, który z dużą prędkością wjechał czołowo w mój samochód. Na szczęście dzieciom i mężowi nic się nie stało, a ja miałam tylko kilka niegroźnych otarć. 

Dziś świętuję, bo każdy kolejny rok w biznesie online to powód do dumy. 

Dziękuję Ci za wysłuchanie tego odcinka. Mam nadzieję, że będzie on dla Ciebie inspiracją, jeśli stoisz na rozdrożu i zastanawiasz się nad swoją przyszłością.

Patrycja Bukowska